Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia o Królu Krasnali z Nowej Soli. Mija pół wieku zakładu Bogdana Zakrzewskiego WIDEO

Mariusz Kapała
Mariusz Kapała
Eliza Gniewek-Juszczak
Eliza Gniewek-Juszczak
Wideo
od 16 lat
Właśnie mija pół wieku zakładu, w którym powstała ta niesamowita technologia. W Nowej Soli z każdego zakamarka ulicy wydostawał się specyficzny zapach. Powstawały lekkie krasnale. I jechały w różne strony świata. Krasnale uratowały miasto przed biedą. To mógłby być temat pracy naukowej.

– Król Krasnali? Tak, takie hasło padło kiedyś. Jeszcze do tej pory niektórzy, co mnie znają, mówią na mnie król, król, król – uśmiecha się Bogdan Zakrzewski z Nowej Soli. Ma 82 lata. Projektuje i rzeźbi, robi odlewy, i ma z tego dużo radości. Zapewnia, że kocha chemię, fizykę, a o analizach matematycznych w każdej chwili mógłby podyskutować. O swoim mieście też chętnie porozmawia, choćby o tym, że jego zdaniem, całkiem nieprzydatnym był pomysł tworzenia strefy gospodarczej, kiedy w mieście nie było ludzi do pracy. O sobie prywatnie nie chce opowiadać. Chociaż miłość nie tylko do chemii można szybko zauważyć, i nie chodzi o piękne rzeźby, ale żonę, z którą dwa lata temu wziął ślub.

Ważnych sekretów było, co najmniej dwa, w tym jeden wciąż jest tajemnicą. Ten pierwszy to ten, który rozpoczął boom na krasnali z Nowej Soli. A drugi, to sposób na biały, syntetyczny marmur, z którego np. pieta czy anioły Zakrzewskiego mają stuletnią gwarancję na trwałość i kolor. Tyle, że tym razem, tę technologię odczyta syn Adam w testamencie, który mu ojciec zostawi.

Król Krasnali z Nowej Soli: - Bozia dała trochę daru i wykorzystałem to WIDEO
Mariusz Kapała / GL

– Stworzył pan dużą część historii miasta, czuje pan dumę z tego? – dopytujemy. – Jestem bardzo zadowolony, że Nowa Sól, w okresie przemian ustrojowych, kiedy potężne bezrobocie dopadło miasto, miała krasnali. Mam naprawdę wielką satysfakcję, jako mieszkaniec, jako twórca tej sprawy, że ludzie mieli pracę. Rozumiem, co to jest bezrobocie. Rozumiem te 1000 ludzi bez roboty, jak padł Dozamet, jak padła Odra, prawda, a ludzie mieli dokąd pójść – odpowiada.

W październiku mija 50 lat od założenia zakładu przez Bogdana Zakrzewskiego. Dzisiaj Bezet, nazwa pochodzi od inicjałów Zakrzewskiego, prowadzi jego syn. Ale sam Bogdan Zakrzewski w swoim zakładzie za domem też ma zlecenia. Nie przestaje pracować.

– Niestety, taka moja dola po prostu. Do tej pory mam roboty dużo i nie mogę się odpędzić. Robię figury na potężny nagrobek. Będą dwie duże, po 2,80 metra wysokości. Na Wszystkich Świętych będę to stawiał – zdradza.

56 wniosków racjonalizatorskich

Do Nowej Soli przyszły Król Krasnali przyjechał z Poznania w ramach nakazu pracy. Wspomina, że był ostatnim rocznikiem, którego to dotyczyło. Wzburzył się, kiedy usłyszał z kolegami, a było ich w tamtym rzucie siedemdziesięciu, że mają jechać na zachód Polski hołotę kultury uczyć. Nie godził się na poniżanie ludzi. Brzydził się tym, ale jechać musiał. Z kilku miejscowości wybrał najbliższą – Nową Sól. Był 1960 rok. Miał zostać na pół roku.

Praca w Zakładach Mechanicznych Przemysłu Lniarskiego „METALEN”, szybko okazała się dobrym miejscem na rozwój młodego poznaniaka. Złożył 56 wniosków racjonalizatorskich.

– Ten łeb chyba nie od pary jest łysy – śmieje się dzisiaj pan Bogdan. Wtedy wiedział, że musi się uczyć. Zrobił dodatkowe technikum. Studiował. – Kiedy robiłem studia, pracowałem, jako zastępca kierownika wydziału odlewni w Metalenie. To było tam, gdzie dzisiaj jest miasteczko handlowe Manhattan. Troje dzieci. Jak wyżyć? Zarabiałem dość dobrze, ale to było za mało. Bardzo dużo ludzi hodowało wtedy, w latach 60 – 70. nutrie, kury. Bozia dała mi trochę daru i wykorzystałem to – mówi.

Głowy Chrystusa na pomnikach zmarłych w stanie wojennym

W październiku 1973 roku zarejestrował zakład. Robił, jak mówi, dekoracyjne pierdółki z gipsu. – Przerwałem studia na WSI, bo miałem o tak roboty – mówi, pokazując ręką miejsce nad głową. Na uczelni usłyszał: „Boguś, głupi jesteś”. – Ale, co miałem zrobić? – pyta. – Trzeba było utrzymywać rodzinę.

17 grudnia 1981 roku miał był koniec zakładu w Nowej Soli. Zakrzewski miał wtedy tak dość komuny, że postanowił z rodziną wyjechać daleko, aż do Australii.

– Spakowałem się. Nie mogłem strawić tego, co się działo. Komuna przerażała mnie. Moi przyjaciele już wcześniej wyjechali. Mieli dla mnie chatę przygotowaną w Adelajdzie, a ja z rodziną paszporty. Planowaliśmy wyjazd 17 grudnia, a 13 wiadomo co przyszło. Nie wolno było się przemieszczać. Nie było materiałów. Sklepy pozamykane. Ludzie bez pieniędzy. Pomyślałem, im więcej głodu, tym więcej będzie pogrzebów. Taki ciąg logiki. Prawda? Zacząłem robić wazony dla kamieniarzy. Granitowy kosztował 7 tysięcy złotych, a zarabiało się dwa tysiące, to ja zrobiłem z betonu, dekorowany za 2-2,5 tysiąca. Robiłem też głowy Chrystusa i Matki Bożej, takie, żeby przykleić do pomnika. Dałem anons do Rzemieślnika, który wtedy ukazywał się w całej Polsce. Nie wiedziałem, że tak się w tym utopię…

Do Zakrzewskiego zjeżdżali kamieniarze z całej Polski i zamawiali wazony. – Przyjechał raz z Przeworska starszy człowiek, Franek było mu na imię. Kawał drogi samochodem deptał i mówi: „a może by pan figurę na cmentarz zrobił. Najlepiej, żeby to była Matka Boża”. A ja na to: „a jaka duża?”, a on tak ręką pokazał, może metr, może metr dwadzieścia – mówi o początkach figur.

Król Krasnali z Nowej Soli: - Bozia dała trochę daru i wykorzystałem to WIDEO
Mariusz Kapała / GL

Z fabryki do fabryki. Nikt nie wiedział, jak to robić

– Rzeźbiłem tę Matkę Bożą dwa tygodnie. To był właściwy początek tej całej historii – opowiada dalej. – Jak odlałem z betonu pierwsze sztuki, były strasznie ciężkie. Przyjechał ten, co je zamówił. Załadowaliśmy cztery, czy pięć sztuk. Bardzo mu się podobały, o to chodziło. A ja potem całymi nocami myślałem, jak to zrobić, żeby one były lżejsze. Nie będę krył, wiedziałem, że umiem robotę zrobić, ale chciałem zarabiać. To był mój motor napędowy.

Wtedy Zakrzewski zaczął myśleć, jak wykorzystać żywice poliestrowe zamiast betonu.

– W ilu byłem zakładach chemicznych w Polsce. Gdzie wiedziałem, że jest fabryka, tam jechałem, ale z nikim nie było rozmowy. Nikt nic nie wiedział. Nikt tego nie robił. A ja brałem próbkę taką i taką, i utwardzacze, i wypełniacze, i kombinowałem. Trwało to trochę, ale zrobiłem. I tak się zaczęła historia – wspomina. – Nie było książki żadnej, niczego. Ile trzeba było eksperymentów narobić, ile nocy nie przesypiać, nie da się policzyć. To była przygoda. To jest mój błąd, że wtedy nie myślałem o tym, żeby to opatentować, ale ja nigdy nie byłem chytry.

Później, to po Nowej Soli krążyły legendy o tym, jak się do niego dostać do pracy. Kobiety w Odrze na nockach zarabiały dwa tysiące, a u niego przy figurach miały po 13 – 14 tysięcy. – Nigdy nie byłem skąpy. Ci co mnie znają to wiedzą – zapewnia jeszcze raz.

Pierwsze formy do gipsowych figur miał aluminiowe, zrobił je sobie jeszcze w Metalenie.

– Wlejesz gips do metalowej formy i weź to wyjmij, on jest przyklejony. Pokonać barierę, żeby dało się czymś nasmarować tę foremkę, żeby ten odlew wyszedł i żeby nie był tłusty, żeby dało się go pomalować – wspomina, dlatego szukał innego materiału na formę. Myślał o gumie, z jakiej się opony robi. – Trzeba było to opanować, a to zupełnie inna branża – dodaje.

Jak już miał pomysł na formę pustą w środku, musiał wymyślić, jak wylać materiałem jej powierzchnię. Maszynę, którą miał w głowie, do której można by wsadzić formę i przechylać ją, aby materiał oblał ściany, wypatrzył w sklepie w Zielonej Górze, na przeciwko Domu Towarowego Centrum. To była mieszarka do paszy. Kupił ją. Służy do tej pory. Ściągnął z bębna połowę, wkłada formę, włącza, ona się kręci, wlewa materiał. – To jest pierwowzór potężnej maszyny. Jestem dumny, że z niczego tak się udało. Ani to mój zawód, ani moja dziedzina – zaznacza.

– Ale my zaczynamy bajkę od krasnali, a to był dopiero kolejny etap w życiu, który nastąpił, kiedy już zakład miał za sobą prawie połowę działania. A przecież rozdział od Matki Bożej do krasnali, te dziesięć lat pracowałem dla Veritasu który miał 224 sklepy w Polsce – opowiada dalej Zakrzewski i wylicza setki tysięcy kilometrów, które przejechał samochodami, wożąc m.in. lekkie Matki Boskie do tych sklepów.

Król Krasnali z Nowej Soli: - Bozia dała trochę daru i wykorzystałem to WIDEO
Mariusz Kapała / GL

Zapach z garaży i hal drążył ulice

A potem pojawił się pomysł na krasnale. Zaprojektował na początek cztery. Podobały się. Kiedy jeden Niemiec przyjechał do niego zapytać o krasnale, na odczepnego powiedział wysoką kwotę, bo zamówień i tak miał dość, a ten się zgodził. A potem zamówień było jeszcze więcej.

15 maja 1993 roku Zakrzewski dwóm kolegom wyjaśnił, jak robić lekkie figury. Wspomina, że mieli to trzymać w tajemnicy. – W ciągu pół roku, od 15 maja do listopada 1993 roku powstało w Nowej Soli ponad 200 zakładów, potem narodziły się kolejne. Tych legalnych było 197. Inni robili w garażach, halach, gdzie, kto mógł – wspomina Zakrzewski. – To było, jak bomba atomowa.

Z każdego zakątka w mieście wydobywał się charakterystyczny zapach produkowanych figur. Po pracy garnitury ściągali dyrektorzy, żeby po godzinach dorobić na krasnalach. Pracowali tam też ci, co oficjalnie byli na „kuroniówce”. Pracowali lokalni artyści.

Zakrzewski przyznaje, że w sumie 28 zakładów w Nowej Soli dostało od niego technologię, a potem jeden drugiemu dawał. I wszyscy robili krasnale. A zamówienia na te ogrodowe figury przychodziły z kolejnych krajów.

– Miałem fabrykę 120 ludzi na trzy zmiany. Nie mam mistrza, brygadzisty. Padam na pysk. Nie mam siły, a zamówień tyle! Materiały, transport, kartony, kobieta chora. Nie mam nikogo do pomocy, potrzebuję ludzi. Wszyscy mi mówili to samo, wtedy nie było faktycznego bezrobocia, brakowało nam ludzi – mówi o początku lat dwutysięcznych.

Ale większość firm z krasnoludkami padła szybko. Zdaniem Zakrzewskiego, powodem było przede wszystkim to, że było ich nadto.

– Tych zakładów było tyle, że zapchany krasnoludkami był cały zachód Europy, Niemcy, Belgia, Holandia. Sam wysyłałem do Australii, Ameryki. To była niesamowita historia. Mówiąc szczerze, majątki, które widać w Nowej Soli, powstały na figurach, to nie są żadne owoce pracy w Odrze czy Dozamecie, bo jakie tam były pensje? Moją fabrykę prowadzi mój syn. U niego pracują jego synowie, moje wnuki. Jest kontynuacja. Jak pomyślę o tym, to aż nie chce mi się wierzyć, że to tyle lat minęło od początku zakładu – przyznaje Bogdan Zakrzewski i dodaje jeszcze, że figury to temat nie tylko w Nowej Soli, poza Nową Solą mocnych zakładów, które „chrzcił” było ok. 30.

Z mieszarki do pasz pan Bogdan zrobił maszynę do odlewu figur
Z mieszarki do pasz pan Bogdan zrobił maszynę do odlewu figur Mariusz Kapała / GL

W każdej rzeźbie schowane serce

– To jest naprawdę piękna historia, która się już pewnie nigdy nie powtórzy. Był taki czas, kiedy mąż był na samym szczycie – mówi Danuta, żona Bogdana Zakrzewskiego. – Myślę, że zostanie do końca częścią historii Nowej Soli. Pewnie dużo ludzi zawdzięcza mężowi swoją pozycję. Mąż zawsze mówi, że trzeba być człowiekiem i to jest to jest hasło, którym ja też się kieruję.

Pani Danuta lubi wszystkie figury zaprojektowane przez męża. – Są przepiękne. Kocham je wszystkie. Naprawdę, tyle serca, co mąż wkłada do każdej jednej, to właśnie sprawia, że one są takie piękne – wyjaśnia.

– A jak się pani czuje, jako żona Króla Krasnali? – pytamy. – Czuję się, jak księżniczka. To jest coś niesamowitego – odpowiada.

Bogdan Zakrzewski projektował też figury papieża św. Jana Pawła II i piety. Tworzy też anioły, orły, lwy, krowy, żyrafy, ptaki, konie.

– Sama też zamawiałam aniołka na cmentarz. Jest u mojej mamy na grobie. Zamówiłam go w zeszłym roku i wiele osób dopytywało, skąd go mam – mówi Alfreda Baranowska, mieszkanka Starego Stawu koło Nowej Soli. – To wspaniałe figury. Co rusz coś innego. Podziwiam wytrwałość i pomysły. Jestem bardzo dumna i zadowolona, że mamy takiego mieszkańca, dzięki któremu wielu ludzi ma pracę do tej pory. Myślę, że wielu mieszkańców też jest z tego zadowolonych.

Zagłębie krasnali. Temat dla naukowca

Regionalista dr Tomasz Andrzejewski przyznaje, że nie było badań naukowych o wpływie krasnali na uratowanie mieszkańców przed biedą, ale jasne jest, że po upadku dużej części nowosolskiego przemysłu, rozkwitł na szeroką skalę przemysł figur ogrodowych.

– Też na początku swojej kariery zawodowej, zaraz po studiach pracowałem w takiej firmie, nie przy wyrobie krasnali z plastiku, ale figur ogrodowych z betonu. To było na początku lat 90 – przyznaje dzisiaj dyrektor Muzeum Miejskiego w Nowej Soli. Uzdolnienia plastyczne pozwoliły malować figury w różnych firmach, które też działały wtedy w okolicy miasta. – To była branża dla każdego. Potrzebni byli nie tylko ludzie do produkcji – dodaje.

Nowa Sól była zagłębiem krasnali. Figury sprzedawały się nie tylko na terenach przygranicznych, ale były eksportowane do odległych krajów.

– Była to poważna gałąź tzw. small biznesu. Wielu ludzi którzy tracili pracę, tam znajdowali nowe miejsce. Ten bum zainteresowania ze strony naszych zachodnich sąsiadów umożliwił przetrwanie dosyć ciężkiego okresu transformacji w mieście – mówi historyk. – Na pewno temat czeka na badacza, który to opisze. To temat ważny z punktu widzenia gospodarczego miasta.

Tomasz Andrzejewski przypomina, że to w Nowe Soli stoją figury największych krasnali na świecie, wpisane do Księgi Rekordów Guinnessa.

– A to potwierdza, że ta branża i obecnie jest jedną z najważniejszych w small biznesie w Nowej Soli. Wyroby trafiają na rynki światowe – przypomina. – Ta branża z Nowej Soli ma doświadczenie i potencjał. Skoro nadal działa, znaczy, że się rozwija, nie tylko w sensie produkcyjnym, ale i technologicznym, bo wymagania są coraz oraz większe.

Zakrzewski liczył, że w Nowej Soli są jeszcze 43 prężne zakłady, które wykonują różne figury ogrodowe. Wystarczy wpisać w internetową wyszukiwarkę, ofert z Nowej Soli nie brakuje.

Czytaj też:

Nowe wyzwanie Leszek Jenek zaczął akurat w pandemii, kiedy pałac był zamknięty dla publiczności. Ale wszystko się udało! ZOBACZ WIDEO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Historia o Królu Krasnali z Nowej Soli. Mija pół wieku zakładu Bogdana Zakrzewskiego WIDEO - Nowa Sól Nasze Miasto

Wróć na krosnoodrzanskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto