- Jestem przerażona liczbą zakażonych codziennie osób i faktem, że szpitale nie mają już miejsc. Nie radzą sobie kadrowo, ale i ze sprzętem. Dlatego uważam, że każde działanie, które spowoduje zmniejszenie liczby zakażeń, jest do zaakceptowania – uważa pani Wioletta z Sulechowa. – Ale też uważam, że same zakazy kierowane do ludzi dziś już nie pomogą tak jak było to wiosną. Takiej dyscypliny już nie będzie. Ludzie się przyzwyczaili do koronawirusa i się go już tak nie boją.
Zdaniem pana Roberta z Nowej Soli, życie aż tak bardzo się nie zmieni. Taką ma nadzieję. Nie ma zamiaru rezygnować z zajęć, które miał do tej pory.
- Owszem maseczkę założę, skoro tak trzeba. Choć na ulicy nie wiem, czy jest taka niezbędna. Co innego w pomieszczeniach, sklepach, urzędach, bankach – podkreśla.
Żółta strefa: będzie więcej kłótni z powodu maseczek
Zdaniem pani Joanny z Zielonej Góry, życie z większymi obostrzeniami zawsze jest inne. I nawet nie chodzi o to, że na ulicy trzeba nosić maseczki, zachowywać większy dystans w restauracjach (wchodzić do nich też w maseczkach) czy w kinie.
- Wzrost liczby zakażonych, żółta strefa po prostu źle działają na psychikę wielu osób. Przez to sami narzucają dodatkowe obostrzenia. Nie spotykają się z przyjaciółmi, nie chodzą na basen, rehabilitację do lekarza. Skutki takich zachowań będę olbrzymie – podkreśla pani Joanna.
Według pani Krystyny z Gubina, brakuje jednomyślności w społeczeństwie. Coraz więcej kłótni wybucha w sklepach. Jedni przestrzegają zasad, inni je lekceważą.
- To się pewnie nie zmieni. Zwłaszcza młodzi ludzie w ogóle nie przejmują się starszymi. Uważają, że im nic nie będzie, więc nie muszą nosić maseczek, zachowywać dystansu społecznego – twierdzi pani Krystyna.
- Na pewno życie w żółtej strefie będzie smutniejsze. Już mi odwołano zakładową imprezę. A miało być tak miło – uważa pan Grzegorz z Zielonej Góry. – Towarzysko na pewno będzie gorzej. A wbrew pozorom to też ważny element życia.
Żółta strefa: będą kartki, płyny, ale ludzie i tak będą kombinować
- Uważam, że obostrzenia są konieczne. Bo za wszelką cenę trzeba zahamować wzrost zakażeń. Tylko jak będą one egzekwowane? Jak policzyć, ile osób jest w kościele? Fikcja. Nikt nie będzie się tym przejmował. Jak i 4 mkw. na osobę w restauracji - mówi pani Halina z Żagania.
Ewa z Zielonej Góry będzie nosić maseczkę na ulicy, bo zawsze to jakieś zabezpieczenie siebie i innych.
- Pewnie, że będę się czuła mniej komfortowo niż do tej pory. Ale nie ma wyjścia. Chociaż tak walczymy z koronawirusem, skoro rząd nie zrobił przez tyle miesięcy nic, by pomóc Polakom przygotować się do drugiej fali – uważa pani Ewa. – Zalecał nam szczepienie się na grypę. I co? Nie ma w ogóle szczepionek. To jest absurd! Ja od kilku lat regularnie się szczepiłam. Bez problemu mogłam kupić szczepionkę. W aptece, w przychodni, prywatnym gabinecie. A teraz tak o nas zadbano, że nigdzie jej nie ma.
- Przepisy przepisami, ale wiadomo, że Polacy będą kombinować. Niby zakaz tańczenia w klubach? Przedtem też tak było. I co? Wchodzę i widzę plakat: Zakaz tańczenia! A na parkiecie wszyscy się bawią – opowiada pani Beata z Zielonej Góry. – Nikt z obsługi nie reaguje, bo to normalne, w razie czego napis jest, a ludzie? Zawsze można powiedzieć, że właśnie przed chwilą ruszyli do tańca. Nic się nie zmieni, dopóki nie będzie ukrytych kontroli i naprawdę porządnych kar finansowych. Tylko one mogą niektórych powstrzymać…
Polub nas na fb
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?