Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lubuskie. Aneta była źle traktowana. Zleciła zabójstwo męża. Narysowała plan jego powrotu z pracy. Był listopad, połowa lat 80.

Andrzej Flügel
Sprawa wyszła na jaw po kilku latach.
Sprawa wyszła na jaw po kilku latach. unsplash.com/zdjęcie symboliczne
Ponoć bywają okrutniejsze od mężczyzn. Jak opowiadają za murem, facet czasem wbije nóż, a kobieta jeszcze pokręci nim w ranie. Co ciekawe, motywem działania pań znacznie częściej jest zemsta. Na małżonku, chłopaku, ojcu. Za zdradę, lata poniżeń, uzależnienie finansowe.

Źle traktowana przez męża. Wszystko zaplanowała...

Było to w połowie lat 80. Aneta, mieszkanka małego miasteczka na pograniczu Ziemi Lubuskiej i Wielkopolski, była źle traktowana przez męża, postanowiła z tym skończyć. Nikt by jej o to nie podejrzewał, bo wydawała się zahukaną i zależną od męża kobietą. A jednak...

Plan postanowili zrealizować w pochmurny listopadowy dzień. Aneta, spodziewając się, że milicja - jak to jest w każdym tego typu śledztwie - zacznie od najbliższej osoby zabitego, została w domu z dziećmi.

Namówiła dwóch facetów, żeby... zabili jej męża. Narysowała im dokładny plan, którędy on wraca z pracy z drugiej zmiany. Pokazała, gdzie skutecznie mogą się na niego zaczaić (znała trasę powrotu, bo wcześniej wiele razy odprowadzała go do firmy). Zasugerowała też, gdzie wrzucić zwłoki po dokonaniu zabójstwa. Pokazała im nieczynną studnię koło miejscowego cmentarza. Mało tego, razem z dwoma przyszłymi zabójcami przeszła całą trasę, jakby testując ich przyszłe zadanie. Przekonywała ich do tego, co mają zrobić, bo pojawiło się u nich wahanie, czy za to, że mąż jest dla niej niedobry, trzeba go od razu zabijać. Małżonek nie był święty, ale ona zwielokrotniała jego winy, robiąc z niego potwora.

Dała instrukcje. Zaczaili się na ścieżce

Plan postanowili zrealizować w pochmurny listopadowy dzień. Aneta, spodziewając się, że milicja - jak to jest w każdym tego typu śledztwie - zacznie od najbliższej osoby zabitego, została w domu z dziećmi. Jej kompani zaczaili się, według instrukcji, na ścieżce koło lasu, blisko wspomnianej nieczynnej studni koło cmentarza, gdyż nieszczęsny małżonek zawsze skracał sobie drogę. Potem wszystko poszło według planu. Znienacka walnęli go w głowę drewnianym drągiem. Z portfela, według instrukcji żony, wyjęli pieniądze. Miał je, ponieważ akurat był dzień wypłaty. Ciało wrzucili do nieczynnej studni.

Wyszedł z pracy, ale do domu nie dotarł

Potem poszli do zleceniodawczyni, która przygotowała zakrapianą kolację. Wcześniej mieli obiecane pieniądze, w sumie niewielkie (ile jest warte ludzkie życie...), bo bardziej zadziałały tu koneksje rodzinne - jeden ze sprawców był jej kuzynem, a drugi jego najlepszym kolegą. Zaprzysięgli sobie milczenie i się rozstali. Potem wszystko potoczyło się ustalonym torem.

Zgłosiła zaginięcie męża

Następnego dnia Aneta zgłosiła zaginięcie męża, milicja wszczęła dochodzenie. Okazało się, że wyszedł z pracy, ale do domu nie dotarł. Sprawdzano trasę, jaką codziennie pokonywał, szukano świadków. Nie wiadomo dlaczego, nie zwrócono uwagi na nieczynną studnię w bezpośredniej bliskości dróżki, którą codziennie pokonywał zaginiony. Ponieważ wracał z drugiej zmiany, po 22.00, był koniec listopada, więc nie było nikogo, kto widziałby tego mężczyznę.

Po kilku miesiącach śledztwo umorzono. Zleceniodawczyni rozpowiadała wśród rodziny i znajomych, że mąż miał kochankę i pewnie z nią zaczął nowe życie. Mówiła też, że się z tego cieszy, bo życie z nim było jedną wielką udręką. Mimo iż była prostą i niewykształconą kobietą miała jakiś szósty zmysł, jeśli chodzi o konfabulację.

(...) usłyszawszy wiadomość, zalała się łzami, urządziła pogrzeb, została oficjalnie wdową i zaczęła się starać o zalegalizowanie kolejnego związku (...)

Poznała nowego pana

Szybko uwierzyli Anecie przesłuchujący ją milicjanci. Wersję nagłego opuszczenia rodziny (para miała jedno dziecko) zaakceptowali znajomi, a w końcu wierzyć w nią zaczęła rodzina zaginionego. Aneta już kilka dni po zabójstwie, w Święto Zmarłych, musiała, idąc na groby bliskich, przejść obok tej nieczynnej studni, gdzie leżały zwłoki jej męża... Robiła to potem przez kolejnych kilka lat. Jego rzeczy sprzedała, poznała kolejnego pana, z którym założyła nową rodzinę. Na razie nieformalną, bo przecież, żeby wejść w nowy związek małżeński, musiała mieć urzędowe uznanie męża za zmarłego.

Napisała anonim

To był wielki problem, więc postanowiła jakoś temu zaradzić. Napisała do milicji... anonim z wiadomością, gdzie znajduje się ciało zaginionego przed laty obywatela miasta. Zachowała wszelką ostrożność. Ponieważ była wielką miłośniczką filmów kryminalnych, z których wiedziała, jak należy postąpić, nie zostawiła odcisków palców i list złożony z wycinanych z gazet liter montowała w rękawiczkach. Milicja, która już od dawna nie zajmowała się facetem zaginionym przed kilkoma laty, sprawdziła wskazaną w anonimie nieczynną studnię. Znalazła szczątki mężczyzny. A ponieważ denat miał portfel z dokumentami, wiedziała już, że zaginiony się odnalazł.

O tym, że odnaleziono morderców, zadecydował przypadek. Jeden ze śledczych, analizując stare akta, przeczytał informację, że feralnego wieczoru w domu naszej bohaterki był jej kuzyn z kolegą.

Zalała się łzami i urządziła pogrzeb

Teraz było to już postępowanie o zabójstwo - przypadkowe wpadniecie do studni, nie wchodziło w grę, bo ofiara miała rozbitą czaszkę, a obok zwłok leżał drewniany kołek ze śladami krwi. Aneta, usłyszawszy wiadomość, zalała się łzami, urządziła pogrzeb, została oficjalnie wdową i zaczęła się starać o zalegalizowanie kolejnego związku z człowiekiem, z którym żyła od kilku lat, mając z nim dziecko.

Milicja wróciła do starych akt poszukiwawczych. Podejrzewano kogoś z ówczesnych kolegów z pracy denata. Był to dzień wypłaty, a przy zmarłym znaleziono pusty portfel. Przypuszczano, że ktoś połakomił się na pieniądze. Zabił, a potem wrzucił zwłoki do nieczynnej studni. Wszystkie tropy prowadziły donikąd.

Poszła w zaparte

O tym, że odnaleziono morderców, zadecydował przypadek. Jeden ze śledczych, analizując stare akta, przeczytał informację, że feralnego wieczoru w domu naszej bohaterki był jej kuzyn z kolegą. Umówili się z denatem na spotkanie, kiedy wróci z pracy. Nie przyszedł i w sumie już się nie pojawił. Drobny fakt w sprawie poszukiwawczej okazał się ważny w śledztwie o zabójstwo. Śledczy poszedł tym tropem.

Wezwany na przesłuchanie i przyciśnięty kuzyn szybko pękł i wyjawił prawdę sprzed lat. Aresztowano jego przyjaciela i kuzynkę Anetę. Przyjaciel potwierdził, skąd dostali zlecenie, opisali, co i jak zrobili. Aneta, której aresztowanie było sensacją (spokojna, poukładana pani o przyjemnej aparycji i łagodnym spojrzeniu, lubiana przez sąsiadów, matka dwojga dzieci), ani podczas pierwszego przesłuchania, ani następnych, ani także podczas procesu sądowego nie przyznała się do winy, idąc w zaparte nawet wobec oczywistych faktów.

Mimo że panowie, bezpośredni sprawcy zabójstwa, przyznali się do winy, dostali po 25 lat, a pani zaledwie 15. Ona, prosta kobieta, miała taką siłę przekonywania, że sąd pochylił się nad nią i wymierzył jej znacznie niższą karę, mimo iż to przecież ona była pomysłodawczynią tego ohydnego zabójstwa.
Wyrok odsiadywała w Zakładzie Karnym w Krzywańcu i tak jak zaraz po aresztowaniu, cały czas mówiła, że jest niewinna...

WIDEO: Zabójstwo ambasadora Grecji w Brazylii zleciła żona. Przyznał się jej kochanek

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto