Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pamiętacie, jak pięknie grali piłkarze z Zielonej Góry? „Pękł" tu niejeden zespół z ekstraklasy

Cezary Konarski
Cezary Konarski
Piłkarze Lechii Zielona Góra w sezonie 1986/87 byli o krok od półfinału Pucharu Polski.
Piłkarze Lechii Zielona Góra w sezonie 1986/87 byli o krok od półfinału Pucharu Polski. Tomasz Gawałkiewicz
Pamiętacie piękną historię Lechii Zielona Góra z połowy lat 80. XX w., która kapitalnie walczyła w piłkarskim Pucharze Polski? To były znakomite chwile zielonogórskiego futbolu, który od lat nie może przebić się do centralnych rozgrywek ligowych. Czy do tradycji tamtej, świetnej pucharowej drużyny ma szansę nawiązać obecny zespół Lechii? Przekonamy się już we wtorek 26 października. Wtedy nasz trzecioligowiec stanie przed szansą awansu do 1/8 finału Pucharu Polski.

Lechia Zielona Góra w sezonie 2020/21 okazała się najlepszą lubuską drużyną w regionalnym Pucharze Polski. Dzięki temu dostała szansę gry na centralnym szczeblu tych rozgrywek. Pierwszą przeszkodę już pokonała, w 1/32 finału zielonogórzanie wygrali (3:2) na wyjeździe z ekipą Orląt Radzyń Podlaski. Teraz pora na trudniejszą przeprawę, bo w meczu, którego stawką będzie awans do 1/8 finału podopieczni trenera Andrzeja Sawickiego zmierzą się z Arką Gdynia. Mecz Lechii z jedną z najlepszych ekip zaplecza ekstraklasy odbędzie się we wtorek 26 października na stadionie przy ul. Sulechowskiej w Zielonej Górze. Początek o godz. 13.30. Czy zielonogórzanie będą w stanie powtórzyć sukcesy zespołu, który wiele lat temu robił w Polsce furorę w pucharowych rozgrywkach? Faworytami meczu z Arką z pewnością nie będą, ale dopóki piłka w grze… Cofnijmy się w czasie i przypomnijmy sobie sezon 1986/87, w którym trzecioligowa wówczas Lechia w zmaganiach Pucharu Polski stała się postrachem drużyn z ekstraklasy.

Zdarzały się dotkliwe porażki, ale...

Zielonogórski klub - pod różnymi nazwami - po zwycięstwach w lokalnych rozgrywkach Pucharu Polski startował w zmaganiach ogólnopolskich, a kiedy grywał w drugiej lidze - tak, były takie czasy w latach 90. XX w. - miał tę możliwość z tzw. klucza. Na szczeblu centralnym zielonogórzanie zadebiutowali w 1952 roku, kiedy jeszcze jako Stal przegrali (2:6) na własnym stadionie z rezerwami CWKS Warszawa (pod taką nazwą przez kilka lat grała stołeczna Legia). Później również kilka razy odpadali w pierwszej rundzie, nierzadko po bardzo wysokich porażkach, np. 1:12 u siebie z Gwardią Warszawa w 1955 roku, czy 1:7 z Resovią w Rzeszowie w 1973 roku. Ale bywało też tak, że zielonogórski zespół walczył jak równy z równym ze znacznie wyżej notowanymi rywalami, jak choćby w 1974 roku, gdy w 1/16 finału przegrał ze Śląskiem Wrocław 1:2.

Warto wspomnieć, że centralne rozgrywki zmieniały się z biegiem lat. Kiedy Polska podzielona była na 49 województw, przez kilka sezonów udział w nich miał zagwarantowany nie tylko zwycięzca wojewódzkich finałów, ale również zespół, który w nich przegrywał. Dlatego ekipy z niższych klas, zanim awansowały do 1/16 finału, musiały najpierw przebrnąć przez dwie, albo trzy rundy wstępne. Liczba spotkań w poszczególnych rundach zmieniała się. Najczęściej był to jeden mecz na boisku zespołu z niższej ligi, a jeżeli rywale grali na tym samym szczeblu, gospodarza losowało się. Kto wie, czy gdyby w sezonie 1986/87 w ćwierćfinale i półfinale Pucharu Polski nie obowiązywał system mecz i rewanż, a rozgrywane byłoby tylko jedno spotkanie na boisku u słabszego zespołu, to Lechia nie grałaby przynajmniej w półfinale? Właśnie we wspomnianym sezonie zielonogórski zespół osiągnął w tych rozgrywkach największy sukces.

ŁKS Łódź prowadził, ale bardzo krótko

Cofnijmy się w takim razie do sezonu 1986/87. Wtedy Lechia miała, jak na trzecią ligę, bardzo mocną ekipę. Do drugiej ligi awansować jednak nie zdołała, ale w rozgrywkach Pucharu Polski podopieczni trenera Antoniego Konsewicza „kosili” rywala za rywalem.

- Trzeba sobie jasno powiedzieć, że gdyby nie pomoc znanego wówczas międzynarodowego sędziego Aleksandra Suchanka z Krakowa, który w drugim ćwierćfinałowym meczu z pierwszoligowym ŁKS-em Łódź, wyraźnie faworyzował gospodarzy, w półfinale Pucharu Polski zagrałaby Lechia – wspominał Andrzej Flügel, wieloletni kierownik działu sportowego w „Gazecie Lubuskiej”. - Zielonogórzanie w pierwszym meczu ćwierćfinałowym na własnym boisku pokonali ŁKS 2:1, wszystkie bramki padły w drugiej połowie.

Do spotkania w Zielonej Górze doszło 16 kwietnia 1987 roku, na stadion przy ul. Sulechowskiej przyszło sześć tysięcy kibiców. Mecz sędziował były reprezentant Polski Wojciech Rudy, a Lechia zagrała w składzie: Szymecki - Małecki, Babij, Markiewicz, Szewc - Pacholczyk (od 89 min Nerga), Choczaj, Tkaczuk - Sawczuk, Sławiński (od 65 min Kaczmarek), Swędera. Łodzianie objęli prowadzenie w 51 min po strzale Krzysztofa Stefańskiego, ale już dwie minuty później wyrównał Zenon Swędera. Znakomity snajper gospodarzy wprawił w euforię zielonogórskich kibiców pięć minut przed końcem meczu, zdobywając zwycięskiego gola.

Niestety, gwizdek sędziego milczał

Rewanż w Łodzi rozegrano 6 maja. – Pamiętam, że mecz rozegrano wieczorem przy świetle elektrycznym, ale mimo to Lechia zaskoczyła rywala – powiedział Andrzej Flügel. – Nasz trzecioligowiec postawił się rywalom z pierwszej ligi, którzy z pewnością sądzili, że szybciutko strzelą dwa gole, zniwelują stratę z Zielonej Góry, a potem pokażą niżej notowanej ekipie, kto tu rządzi.
Początek meczu wskazywał na to, że tak może się stać, bo w 31 min prowadzenie dla ŁKS-u uzyskał Sławomir Różycki. Jednak już osiem minut później, po ładnej kontrze, wyrównał Zbigniew Sawczuk. W drugiej połowie Lechia konsekwentnie i mądrze broniła się, bo przecież wynik 1:1 dawał jej awans.

- Mało tego, zielonogórzanie groźnie kontratakowali – mówił Andrzej Flügel. - Wszyscy, także dziennikarze łódzcy, podkreślali też szczególnie niezrozumiałą decyzję sędziego. W 30 min bramkarz ŁKS-u Jarosław Bako sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Waldemara Tkaczuka. Wydawało się, że decyzja może być tylko jedna: karny! Nic z tego. Gwizdek sędziego międzynarodowego Aleksandra Suchanka, milczał. Arbiter wyraźnie wspierał gospodarzy, a mimo tego wynik długo nie zmieniał się.

Już witali się z półfinałem. Zabrakło kilku minut

Zielonogórzanie byli bardzo blisko sprawienia sensacji, bo remis utrzymywał się do 87 min. Wtedy jednak bramkarz Lechii Jerzy Szymecki, który znakomicie bronił w Łodzi, popełnił błąd. Zbyt późno wyskoczył do piłki po dośrodkowaniu z rzutu wolnego i najwyższy na boisku Juliusz Kruszankin głową zdobył gola na 2:1. To oznaczało dogrywkę.

- Utrata gola w takich okolicznościach rozbiła ekipę. W dogrywce rządził już ŁKS, dwie bramki strzelił Ryszard Robakiewicz. Łodzianie wygrali 4:1 i awansowali do półfinału. Byłem na tym meczu razem z grupą zielonogórskich kibiców. Została nam satysfakcja z tego, że nasz zespół był o centymetry od niespodzianki. Łódzcy kibice pytali nas, dlaczego tak dobry zespół gra tylko w trzeciej lidze?

Zielonogórzanie w Łodzi zagrali w składzie: Szymecki – Szewc, Babij, Markiewicz, Sławiński (od 73 min Nerga) – Pacholczyk, Choczaj, Tkaczuk, Grajewski – Sawczuk (od 97 min Krawczyk), Swędera.

Najlepszy mecz w historii klubu. Z Lechem Poznań

Zanim Lechia przegrała w Łodzi, musiała pokonać aż pięć rund szczebla centralnego. W pierwszej pokonała trzecioligową Wartę Poznań 2:0, później drugoligowego Zawiszę Bydgoszcz 3:0, a następnie w pucharowych derbach lubuskich grającą również w drugiej lidze ekipę Dozametu Nowa Sól 2:0. Później były już mecze 1/16 i 1/8 finału, w których zielonogórzanie trafiali na rywali z ekstraklasy. 24 września 1986 roku, po znakomitym i prawdopodobnie najlepszym w historii klubu meczu, Lechia wygrała po dogrywce z Lechem Poznań 4:2. Kolejnym przeciwnikiem zielonogórzan był Górnik Wałbrzych, który przegrał w Winnym Grodzie 1:2. To zwycięstwo dało Lechii przepustkę do wspomnianego wyżej ćwierćfinału z ŁKS-em. Aż cztery bramki w tych dwóch ostatnich meczach zdobył Zenon Swędera. Po udanym pucharowym sezonie piłkarz odszedł do GKS-u Jastrzębie, z którym grał m.in. w ekstraklasie. Zawodnik stał się legendą jastrzębskiego klubu. Powstała o nim nawet pisenka, którą do dziś śpiewa loalny zespół Skamparanas.

WIDEO: Radość piłkarzy Lechii Zielona Góra po zdobyciu lubuskiego Pucharu Polski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na krosnoodrzanskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto