Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stelmet Falubaz Zielona Góra. „Budujemy ośrodek, który będzie wiarygodnym partnerem w środowisku żużlowym"

Maciej Noskowicz
Maciej Noskowicz
Wojciech Domagała (po prawej; obok Piotr Protasiewicz) pełni obowiązki prezesa Zielonogórskiego Klubu Żużlowego.
Wojciech Domagała (po prawej; obok Piotr Protasiewicz) pełni obowiązki prezesa Zielonogórskiego Klubu Żużlowego. Mariusz Kapała
- Naszym założeniem nie jest wyłącznie budowa drużyny na jeden sezon, tylko ośrodka żużlowego, który docelowo będzie wiarygodnym partnerem w środowisku żużlowym - mówi Wojciech Domagała, pełniącym obowiązki prezesa Stelmetu Falubazu Zielona Góra.

Czy rozpamiętuje pan jeszcze ostatni wyścig lub nawet cały mecz finałowy Stelmetu Falubazu Zielona Góra z Wilkami Krosno? Czy to już zamknięty rozdział?

- Przyznam, że powracają do mnie nie tylko te ostatnie chwile meczu z Krosnem, ale też inne mecze. Podobnie jak spotkania z 2021 roku, gdy spadaliśmy z PGE Ekstraligi. Widzę wszystkie biegi tego meczu z Krosnem, chociaż bardziej przeżywałem chyba pierwsze wyścigi, które były przerywane, a my byliśmy napędzeni. Później 13. wyścig, gdy mogło być 4:2, następnie upadek Maxa Fricke’a. Max mógł odczekać i pewnie byłoby inaczej. Chcę się jednak skupić już na przyszłości. Jedziemy dalej, zbudowaliśmy fajną drużynę i zobaczymy, co będzie w przyszłym roku.

Czy brak awansu to tylko ten mecz z Krosnem? Czy jednak to ciąg zdarzeń, które wpłynęły na to, że zespół pozostał w eWinner I lidze?

- Każdy ma swoją teorię. Ja tylko przypomnę, że przez większą część sezonu mało kto dawał nam szansę, byśmy w ogóle awansowali do finału. W półfinałach z Polonią Bydgoszcz pokonaliśmy rywala swobodnie. Z Wilkami trochę zabrakło, jednym punktem spadliśmy z ekstraligi, jednym punktem nie awansowaliśmy. Musimy jednak patrzeć w przyszłość.

Czy ma pan sobie coś do zarzucenia?

- Wszystkie decyzje, które podjęliśmy, obroniły się. Zmian, które miały miejsce nie obroniły cztery przerwane biegi i kontuzja Maxa Fricke. Jeśli ktoś patrzy obiektywnie na pracę armii ludzi, to zobaczy, że tak naprawdę brak awansu zależał od pecha sportowego.

Dziś próbujecie budować zielonogórski żużel trochę od fundamentów. Na czym ten proces ma polegać?

- W wielu moich wypowiedziach już podkreślałem, że naszym założeniem nie jest wyłącznie budowa drużyny na jeden sezon, tylko ośrodka żużlowego, który docelowo będzie wiarygodnym partnerem w środowisku żużlowym i chciałbym, aby odnosił sukcesy na wielu płaszczyznach. Mamy projekt Falubaz Junior, który cały czas się rozwija. Szkolenie wróciło na poziom, którego nie było od lat. Na nabory przychodzą dziesiątki chłopców, zostaje kilkunastu, którzy mają największe predyspozycje i od razu wchodzą w reżim szkoleniowy. Mają zajęcia w warsztacie, na torze pit-bike’owym, wspólne wyjazdy, było zgrupowanie Libercu. To jest przyszłość, a nie tylko pierwsza drużyna. Stadion jest centrum tego projektu, ale chcemy zbudować coś więcej. Z projektem szkoleniowym wychodzimy poza Zieloną Górę. Kiedyś od razu przychodziło stu chłopaków. Dziś musimy wyjeżdżać poza miasto, to konieczność, by młodzi chłopcy przychodzili do klubu.

Obecnie jest trudniej niż kiedyś?

- To inne pokolenie, dla tych młodych ludzi żużel niekoniecznie jest ścieżką do wybicia się. Kiedyś mówiono: chcesz być żużlowcem, przyjdź do klubu. My idziemy trochę inną ścieżką: Zobacz, klub jest fajny, możemy ci coś dać, możemy razem tworzyć ciekawą historię. To działanie zespołowe. Przy pomocy pracowników klubu chłopcy czują, że są częścią większej układanki.

Wróćmy do dorosłego żużla. Szybko zbudowaliście skład na sezon 2023. Pozyskaliście Duńczyka Rasmusa Jensena, Amerykanina Luke’a Beckera i Przemysława Pawlickiego.

- Na pewno były to szybkie decyzje, choć podwaliny są budowane długofalowo. W poprzednim sezonie mieliśmy w głowie dwie, dwutorowe koncepcje: awans lub pozostanie w pierwszej lidze. Przed zakończeniem ostatniego meczu zawodnicy nie byli pewni, w którym miejscu będziemy. Nikt nie chce składać deklaracji i zobowiązań. Ale to proces, który się kształtował. Spotkaliśmy się po meczu w poniedziałek z Piotrem Protasiewiczem i Kamilem Kawickim. Przyjęliśmy koncepcję, podjęliśmy się konkretnych zadań, podziałaliśmy.

Zdradzi pan, którego z zawodników najtrudniej było ściągnąć?

- Jak zawsze nie chcę i nie będę wypowiadał się co do kulis naszych działań. Każdy z naszej trójki miał postawione zadania przy budowaniu drużyny i je realizował. Jednocześnie współpracowaliśmy i się uzupełnialiśmy. Uważam, że udało nam się stworzyć fajną drużynę. Cieszę się, że zawodnicy, z którymi się umówiliśmy, są z nami. Ich decyzje były honorowe, ale to też świadczy o tym, jak wśród zawodników jest obecnie postrzegany nasz klub. Dodam tylko ciekawostkę, że jeśli ktoś jest dobrym obserwatorem i poznaje zawodników, mógł dostrzec, że podczas meczu z Krosnem byłem na stadionie z Lukem Beckerem, pojawiliśmy się nawet razem w Strefie Falubaziaka. Nikt go nie zauważył.

O Rasmusie Jensenie w Gdańsku mówi się zupełnie coś innego…

- Nie będę się wypowiadał na temat innych prezesów. Ze strony Gdańska doświadczyliśmy różnych wypowiedzi odnośnie Zielonej Góry. Mogę tylko powiedzieć, że jeśli zawodnik decyduje się przyjść do określonego klubu, nie ma wątpliwości i dostaje rekomendację od naszych byłych żużlowców z Danii czy Stanów Zjednoczonych, to znaczy, że klub ma określoną, pozytywną opinię. Bardzo mnie cieszy, że podjęliśmy takie decyzje personalne, a drużyna jest ciekawa i o sporym potencjale.

Udało się zatrzymać Jana Kvecha, który miał odejść, a pozostał w klubie podpisując dwuletni kontrakt. Jak do tego doszło?

- Z Janem rozmawialiśmy bardzo długo, propozycja pozostania w Zielonej Górze wyszła z naszej strony w kierunku jego i Krzyśka Buczkowskiego. „Buczek” zdecydował się, a Janek długo się zastanawiał. Prowadziliśmy rozmowy, które zakończyły się tym, że Jana nie ma w Toruniu, ani w innym ekstraligowym klubie, a jest w Zielonej Górze.

Ale nie po to ściągaliście Luke’a Beckera, by on siedział na ławie rezerwowych. Podejrzewam, że Jan Kvech zostanie wypożyczony…

- Niech Janek zdecyduje, którą ścieżką chce iść. Podpisał kontrakt, więc nam ufa. Ma świadomość, że jest Luke Becker, ale decyduje się na pozostanie w Zielonej Górze, co oznacza, że nam ufa i na pewno obie strony znajdą optymalne rozwiązanie.

Czy temat juniorów jest zamknięty?

- Możliwe, że trafi do nas któryś z leszczyńskich juniorów. W minionym roku to się udało i tu podziękowania dla prezesa Unii Leszno Piotra Rusieckiego. Z Piotrem mieliśmy umowę, że jeśli zdarzy się kontuzja, możemy liczyć na Leszno. I stało się dokładnie tak, jak się umawialiśmy.

Na ile Piotr Protasiewicz otworzył furtkę do negocjacji z żużlowcami, a także ewentualne rozmowy ze sponsorami?

- Piotr ma podpisaną umowę jako dyrektor sportowy, czyli podlega mu pion sportowy. Nie tylko pierwsza drużyna, ale warsztat, szkolenie, toromistrzowie. Wszystko jest pod nadzorem Piotra. Nie ukrywam, że jest legendą, profesorem żużla i na pewno jako zarząd i osoby pełniące funkcje w klubie będziemy korzystać z jego wiedzy i doświadczenia na różnych poziomach, by budować silny zielonogórski ośrodek żużlowy.

Jaka jest obecnie sytuacja finansowa? Czy brak awansu wpłynął niekorzystnie na klub?

- Mimo braku awansu sytuacja jest stabilna. Ogólnoświatowa sytuacja pocovidowa i wojna w Ukrainie zmieniła wiele obszarów, które mają wpływ na sport i na pewno to nie pomogło. Na chwilę obecną patrzymy pod katem przyszłego roku i składamy budżet na kolejny sezon.

Trwa także rekrutacja na prezesa klubu. Czy skrzynka mailowa jest zapchana od kandydatur?

- Zachęcam wszystkich, aby składali swoje kandydatury na stanowisko prezesa zarządu, jeszcze jest kilka dni. Przez ostatnich kilka lat pojawiło się sporo głosów, że w klubie można działać inaczej, że klub jest źle zarządzany. Te wszystkie osoby mają otwarte drzwi, by działać i złożyć swoje kandydatury.

A co obecnie słychać w klubie? Nikt nie zimuje, pewnie jest sporo pracy przed rozpoczęciem sezonu 2023?

- Dla kibiców sezon zakończył się po meczu z Wilkami Krosno, dla nas zaczął się jeszcze bardziej intensywny etap. Budowaliśmy drużynę, do tego doszły uzgodnienia warunków ze sztabem szkoleniowym, mechanikami. Równocześnie rozpoczęły się prace budowlane na stadionie. Wielu kibiców patrzyło z przerażeniem po publikacjach medialnych, że Zielona Góra nie dostanie licencji, że brakuje odwodnienia i oświetlania. My tymczasem wiemy, że trzeba to zrobić i to się dzieje.

Czy klub wyjdzie „na zero” w bilansie finansowym?

- Budżet po sezonie 2022 jest stabilny, pracujemy na budżetem na sezon 2023.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krosnoodrzanskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto