Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Winobraniowe Spotkania Teatralne. Marek Probosz z USA w Zielonej Górze - wywiad

Jacek Katarzyński
Jacek Katarzyński
Wideo
od 16 lat
Marek Probosz wystąpi w sztuce Powrót Norwida. To ważny punkt Winobraniowych Spotkań Teatralnych. Spektakl będzie można zobaczyć 14 września.

Aktor, reżyser, pisarz, wykładowca sztuki aktorskiej na wydziale teatralnym Uniwersytetu Kalifornijskiego. Nagrodzony Polskim Oscarem Diaspory – Złota Sowa 2018 w kategorii Film. W Alei Gwiazd Poli Negri w Lipnie wmurowano jego tablicę. Otrzymał nagrodę Heleny Modrzejewskiej – Modjeska Award 2022. Został też laureatem konkursu Wybitny Polak w USA 2023 w kategorii Kultura.
Urodził się w Żorach. Wyemigrował z Polski w 1987 roku. Obecnie mieszka i pracuje w Los Angeles. To Marek Probosz. 14 września zobaczymy go na deskach Lubuskiego Teatru w sztuce „Powrót Norwida“.

Powrót Probosza do Zielonej Góry. „Dopóki poszukuję, dotąd żyję!” Winobraniowe spotkania teatralne
Arch. prywatne Marka Probosza

Na dużym ekranie miał okazję grać obok Katharine Hepburn czy Pierce’a Brosnana. W Helter Skelter zagrał Romana Polańskiego, a w "Janosiku.Prawdziwej historii" – zbójnika Saltora. Ale to nie gra u boku wielkich aktorów, czy role popularnych postaci prezentują jego największe atuty. Dopiero gdy w filmie Ryszarda Bugajskiego „Śmierć rotmistrza Pileckiego” wciela się w dramatyczną, pełną niespełnionej tęsknoty do wolnej ojczyzny, tytułową postać pokazuje prawdziwy kunszt aktorski, a wypracowana z ogromnym zaangażowaniem kreacja staje się jego mistrzowską wizytówką. Może dla tego, że tęsknota do wolnej Polski nie jest mu obca.
Na dużej scenie Lubuskiego Teatru jako reżyser i aktor zaprezentuje nam nie mniej dramatyczną historię według tekstu Kazimierza Brauna „Powrót Norwida”.

Jacek Katos: – Odwiedzasz nas by zaprezentować prawdziwą teatralną perłę. Monodram „Powrót Norwida” wyreżyserowany i zagrany przez ciebie miał swoją premierę niemal rok temu na Broadway'u. Teraz mamy okazję przeżyć go razem z tobą w Zielonej Górze. To bardzo emocjonalny i ważny dla ciebie spektakl. Ale zanim opowiesz nam o wielkiej sztuce pogadajmy o życiu. Pozwól, że zacznę od pozornie bardzo banalnego pytania. Jak to jest trafić z Żor do Hollywood?

Marek Probosz: - Jesteś sam na Alei Gwiazd w Los Angeles, mieszkasz w Hollywood Roosevelt To To hotel, w którym gdzieś w 1929 r. wręczono pierwsze Oscary. I nagle oglądasz się wstecz i zamieniasz się w słup soli. Czy tego chcesz, czy nie? Za wielką wodą pozostały Żory, Istebna, Kraków – Łódź - Warszawa... Opuściłeś język, rodzinę, przyjaciół... Emigracja w tamtym czasie to był skok bez spadochronu w Oko Cyklonu, stał jeszcze berliński mur, nie było komórek, komputerów, Internetu. Cenzura sprawdzała każdy list, podsłuchiwała każdą zamówioną rozmowę, na którą czekało się kilka dni, a której minuta kosztowała przeciętną pensję w komunistycznej Polsce! Ten skok w przepaść był wyborem wolności, bez myślenia o konsekwencjach. Wolność była najważniejsza! Dziś spaceruję po ulicach Los Angeles szczęśliwy i mocny, założyłem tu rodzinę. Od ponad trzydziestu lat kocham tę samą żonę. Przekazuję swoją wiedzę i doświadczenie kolejnym pokoleniom, jako profesor aktorstwa na prestiżowym Uniwersytecie Kalifornii – UCLA. Złota Sowa, Modjeska Prize, Aleja Gwiazd Poli Negri, Wybitny Polak w USA ... (skrót aut.) To wszystko pozwala mi teraz spojrzeć wstecz bez obaw, z poczuciem spełnionej misji. Ale koniec jest dopiero początkiem. Śnię dalej!

Z nagrodą WYBITNY POLAK USA 2023 w Kategorii Kultura
Z nagrodą WYBITNY POLAK USA 2023 w Kategorii Kultura Arch. prywatne Marka Probosza

J.K.: – Zanim jednak nastąpiło to cudowne poczucie satysfakcji i spełnienia czy też raczej wciąż aktywnego spełniania się to twoje ścieżki zawodowe w LA nieźle cię przetestowały. Począwszy od pracownika technicznego, poprzez autora tekstów na zamówienie, studenta i jednocześnie aktora – serialowego, filmowego, teatralnego, wreszcie reżysera i wykładowcę sztuki aktorskiej. Coś pominąłem? Ta cała twoja zakręcona droga, edukacyjna i zawodowa, to poszukiwania własnego miejsca czy twarde życie?

M.P.: – I jedno, i drugie. Dopóki poszukuję, dotąd żyję! Jednym z moich ulubionych bohaterów dzieciństwa był mitologiczny Odyseusz, którego przeznaczeniem była podróż. Dziś mam poczucie, że jak Odyseusz stoję na dziobie statku, wypatruję swojej ukochanej Itaki, ale wiem, że jeśli dobiję do brzegu i ona nie okaże się być... podróżą, to popłynę dalej. Bo moim przeznaczeniem jest podróż. Emigracja to twarde życie. Pełne niebezpieczeństw, labiryntów, skoków w nieznane, wspinaczek po pionowych skałach, walki z przeciwnościami losu. Wyzwania i testy są na każdym kroku. Jednak pokonuję je uparcie, wytrwale, z determinacją i odwagą. Siłę charakteru odziedziczyłem w DNA od moich góralskich przodków. Jak mawiał mój śp. ojciec Stanisław: „To musi być bardzo wyjątkowa sytuacja, aby góral przegrał, bo góral nigdy się nie wycofuje!”.

J.K.: – Przyjrzyjmy się zatem bliżej, z czym musi się zmagać chojrak z malutkiej Polski by zaistnieć i przetrzymać burze hollywoodzkiej gonitwy o zaistnienie. Jak sobie poradziłeś z żelazną barierą języka i wschodnioeuropejskiego akcentu?

M.P.: – Profesja aktora dla emigranta z Europy Wschodniej jest w Hollywood najtrudniejszym ze wszystkich artystycznych zawodów! Malarz maluje na płótnie, muzyk gra na instrumencie, tancerz tańczy, pisarz pisze na komputerze i może być tłumaczony, itd. Aktor gra na samym sobie i nikt go nie może zastąpić. W hollywoodzkich produkcjach aktorów się nie dubbinguje. Zatem nasz akcent, którego już w pewnym okresie życia nie można się pozbyć, jest jak znamię, którym Bóg oznaczył Kaina. Na scenach teatru akcent nie ma takiego znaczenia, grałem Odyseusza, Salome, Pileckiego, Norwida, i wiele innych postaci na scenach zagranicznych teatrów i publiczność przyjmowała to bez zastrzeżeń. Jednak w kinie lub telewizji reguły są inne, widz oczekuje wiernego odzwierciedlenia rzeczywistości. Tak więc na ekranach Ameryki gram zawsze obcokrajowców. Za pozostanie pracującym aktorem i sobą w świecie hollywoodzkiego Babilonu, trzeba zapłacić najwyższą cenę. Co roku przybywa do Miasta Aniołów armia śmiałków, ale tylko raz na jakiś czas komuś uda się przedostać do środka. Nie ukrywam, że poza talentem i siłą charakteru, potrzebny jest też łut szczęścia.

Filmowy kadr
Filmowy kadr Arch. prywatne Marka Probosza

J.K.: – Pozwólmy sobie jeszcze na odrobinę romantycznej refleksji. Chwalisz się, i słusznie, że od ponad 30 lat jesteś w szczęśliwym związku z tą samą kobietą. Złośliwi by powiedzieli: „Cóż, mając tak piękną żonę, to nic trudnego”. Ha, ha, ha. A już poważniej, daj się namówić na małą intymną spowiedź i opowiedz nam trochę o waszej miłości.

M.P.: – Miłość prawdziwa nigdy się nie kończy. Miłość silniejsza jest niż śmierć. Wymaga poświęcenia, ofiarowania, zrozumienia, walki, ale jeśli jest prawdziwa, to nie straszny jest trud. Miłość jest najważniejsza, dla niej i z nią warto żyć. Kiedy uda ci się w życiu odnaleźć duchowego partnera, zrozumiesz esencję miłości i pozwolisz mu poznać tajemnice swojej duszy. Prawdziwa miłość to jedność, harmonia, wspólna energia Yin i Yang, taniec dusz i ciał. Słońce i księżyc, przeciwstawne siły kosmosu, które wzajemnie si uzupełniają. Moja szczęśliwa rodzina w Los Angeles, to mój największy życiowy sukces w Hollywood!

Rodzina (żona Gosia, córka Walentyna, syn Wincent pies maltańczyk - Perseusz, pies australijski shepard - Henry)
Rodzina (żona Gosia, córka Walentyna, syn Wincent pies maltańczyk - Perseusz, pies australijski shepard - Henry) Arch. prywatne Marka Probosza

J.K.: – No i tyle się dowiedziałem od hollywoodzkiego aktora o jego życiu prywatnym, ha, ha, ha. Może zielonogórscy widzowie nakłonią cię do trochę bardziej rozbudowanych zwierzeń. Ale mi w zasadzie wystarczy ostatnie zdanie twojej wypowiedzi. Wróćmy do twoich życiowych decyzji. Co cię skłoniło, czy też raczej popchnęło do tego by opuścić kraj i wybrać emigracje. Kiedy postanowiłeś wyjechać w poszukiwaniu szczęścia za wielką wodę (1987) to Polską wciąż rządził komunistyczny reżim. Ojczyzna drżała w zadawanym jej bólu, a społeczeństwo cierpiało, szukając znaków nadziei. Mówiłeś kiedyś, że właśnie to było głównym powodem twojej emigracji. To znaczy, że opuściłeś Polskę z miłości do ojczyzny? Bo słowa: „Życzę ci z serca mocy, abyś co dzień i w nocy wytrwał! Wytrwał!! Wytrwał!!! Choćbyś miał ziemskie ciało w proch spalić, musisz ducha ocalić”, które nosisz w swoim sercu od dziecka właśnie o tym mówią. Powiedz proszę, czyje są to słowa? Często je powtarzasz.

M.P.: – „Pytasz, dlaczego z kraju wyjechałem? Wyjechałem, bo artysta musi być wolny, aby tworzyć. Wyjechałem z kraju zniewolonego” – mówi Norwid. Kiedy zdecydowałem się na emigrację za Wielką Wodę, byłem u szczytu kariery w Europie wschodniej. Grałem już tylko główne role w kinie, w telewizji, w teatrze. Zacząłem z dużym sukcesem reżyserować i wykładać na uczelni aktorstwo. Prasa pisała o mnie „Idol swojego pokolenia”, „Wschodnioeuropejski James Dean” itd. Jednak kariera i sława w kontekście panującego reżimu systemu komunistycznego, morderstwa ks. Jerzego Popiełuszki, dramatu w Kopalni Wujek, aresztowań i czołgów na ulicach wyryły się boleśnie w mojej świadomości. Kupiłem bilet w jedną stronę i wyjechałem w nieznane. Zrozumiałem, że w życiu nie kariera jest najważniejsza. „Być może jestem maniakiem wolności. Brak wolności sprawia mi cierpienie fizyczne. Wolność jest możliwością szanowania w sobie i w innych poczucia godności” to słowa Andrieja Tarkowskiego. Tak. Wybrałem WOLNOŚĆ!
Słowa, które zacytowałeś w swoim pytaniu, a które stały się mottem przewodnim mojego życia, napisał mój dziadek Jerzy Probosz. Góral, samouk, poeta, pisarz, dramaturg, reżyser, który w 1938 roku za swoją twórczość odznaczony został Wawrzynem Literackim przez Akademię Literatury Polskiej w Warszawie! Kiedy w 1939 r. Niemcy napadły na Polskę, dziadek był na ich czarnej liście. I jeszcze tego roku, jako Polak patriota i intelektualista został na oczach dziewięciorga dzieci brutalnie pobity, aresztowany i wywieziony do obozu koncentracyjnego w Dachau. Tam zamordowano go w 1942 r.
Cytowane słowa o wytrwaniu i ocaleniu duszy bez względu na okoliczności, dziadek napisał w chaosie aresztowania na skrawku papieru do przyjaciela, bo wiedział, że już nigdy go nie zobaczy.

Tak, moje korzenie rodzinne hartują i zobowiązują mnie do wytrwania i niezłomności wbrew wszystkiemu!

J.K.: – W maju 2011 roku odwiedziłeś Zieloną Górę promując swoją książkę „Zadzwoń, jak cię zabiją”. Co do książki to pamiętam, że po spotkaniu z publicznością powiedziałeś, że najpiękniejszą rzeczą, jaka może się zdarzyć dla twórcy, to poczuć jak widz, czytelnik, odbiorca twojej sztuki zmienia się pod jej wpływem. Czy to jest motto twojej twórczej pracy? Co z twoim pisaniem?

M.P.: – Móc zainspirować drugiego człowieka, przeniknąć do serc widzów, czytelników, studentów swoją sztuką, wpisać się w ich serca, pobudzić je do rzeczy wzniosłych, czystszych, wartościowszych, do dobra, prawdy i piękna. To szczytny cel mojej katorżniczej, twórczej pracy i przesłanie misji, którą czuję jako człowiek, artysta, nauczyciel i ojciec rodziny. „Bo nie jest światło by pod korcem stało, Ani sól ziemi do przypraw kuchennych, Bo piękno na to jest, by zachwycało do Pracy - praca, by się zmartwychwstało…” – Norwid.
W prawdziwej sztuce, jak w miłości, jest bezinteresowność, jest wiara w ideał i pasja, która wykracza poza obowiązujące w profesjonalnym świecie reguły. Ludzkość w obłędzie systemu, w którym musi przestrzegać zasad zawodowych związków, prawników, agentów, menadżerów i kasy, tej całej machiny uzależnienia od łaski i sławy, zatraca spontaniczność, instynkt kreatywności. Tam nie ma miejsca na marzenia, które doprowadziły nas kiedyś do bram filmowych studiów, szkół aktorskich, czy scen wielkich teatrów.
Moje dwie książki "ELDORADO" i "ZADZWOŃ, JAK CIĘ ZABIJĄ" są wydane i dostępne dla czytelników, ale piszę dalej, nieustannie, od lat jestem stałym korespondentem z Hollywood dla kwartalnika artystyczno-literackiego AFRONT. W czasie COVID’u napisałem 2/3 mojej nowej książki "SECRETO de SANGRE", na razie nie mam czasu jej dokończyć. Jestem współautorem sztuki teatralnej "AUSCHWITZ nr. 432" Pisze, bo zdaję sobie sprawę, że jak mnie już nie będzie to te najważniejsze zapisane myśli się przechowają. I nawet jeśli syn dziś je pominie, jest nadzieja, że wnuk je odnajdzie, a prawnuk potem zrozumie.

M. Probosz zagrał w ostatnim filmie długometrażowym Sky Piastowskie "8 w Poziomie"
M. Probosz zagrał w ostatnim filmie długometrażowym Sky Piastowskie "8 w Poziomie" Arch. Jacka Katosa

J.K.: – Po raz pierwszy przyjechałeś do Zielonej Góry na zaproszenie Grzegorza Lipca, żeby zagrać w pełnometrażowym filmie produkcji Sky Piastowskie „8 w Poziomie". Ale powiedzmy sobie szczerze – o niskobudżetowy film realizowany przez kilku zapaleńców z blokowiska nie dawał jakiegokolwiek gwarantu sukcesu artystycznego czy finansowej satysfakcji. A jednak zadeklarowałeś się wówczas, że Grzegorz Lipiec jest jedynym reżyserem na świecie, dla którego zagrasz w jego filmie bez pobierania gaży. To nadal aktualne?

M.P. – Jak mówiłem wcześniej, wybrałem wolność i pozostałem sobą. Poczucie wolności daje mi niezależność, napędza moją fantazję do szaleństwa życia i radości twórczej.
Jeśli Grzesiu Lipiec jest tak samo aktualny, nie zatracił swojej czystości, pasji w podejściu do filmowej sztuki, to może na mnie liczyć! Dziś wracam do Zielonej Góry z wielką radością, bo zostawiłem tutaj wiele miłych sercu wspomnień. Poznałem znakomitą ekipę filmowych zapaleńców, amatorskich aktorów, którzy udowodnili Polsce swoim debiutem fabularnym, „Że Życie ma sens” (2001), że potrafią tworzyć unikalne dzieła o swoim świecie. Kolejnym projektem Sky Piastowskie, w którym zagrałem polskiego Araba Mustafę był film, “8 w poziomie” reż. Grzegorz Lipiec, Pierwsza Nagroda w konkursie Filmów Niezależnych na Festiwalu w Gdyni 2009. Myślę, że jak spotkamy się przy okazji mojej wizyty na Winobraniu ze spektaklem "Powrotem Norwida", to skrzykniemy się i wytworzymy energię, która doprowadzi w 2024 do premiery kolejnego kultowego film Grzesia Lipca i jego "bandy", "Że życie ma sens 2"!

Powrót Probosza do Zielonej Góry. „Dopóki poszukuję, dotąd żyję!” Winobraniowe spotkania teatralne
Z archiwum Jacka Katosa

J.K.: – 11 listopada 2018 roku – w 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości w Theatre Row na Broadway' u w ramach największego na świecie festiwalu jednego aktora – United Solo miała miejsce premiera monodramu „Ochotnik do Auschwitz: Rotmistrz Witold Pilecki”. Po spektaklu nowojorska prasa pisze: „Pan Probosz zasługuje na najwyższe uznanie za to, że wstrząsnął Nowym Jorkiem!”. „Kapitalna kreacja polskiego aktora. Jedyne, co mnie niepokoiło, to to, czy moje serce wytrzyma wszystkie napięcia, jakie w swojej inscenizacji stopniował autor i wykonawca”. „Probosz ujmuje widza bez reszty, pokazując stany psychiczne i wrażliwość Pileckiego. Imponuje skalą ekspresji...”. „Jego gra jest wstrząsająca, ściskająca serce i zaciskająca gardło. Nie do zapomnienia!” Myślę, że to bardzo dobry przykład twojej kunsztu aktorskiego, siły charakteru i wrażliwości. Gdzieś tam, za Wielką Wodą, dokąd ruszyłeś w poszukiwaniu szczęścia i wolności nadal swoją sztuką starasz się dzielić Polską, którą nosisz w sercu.

M.P.: – Należę do pokolenia emigracji sprzed upadku berlińskiego muru. Ktoś, kto tego nie przeżył nigdy tego nie zrozumie. Dziś Polska jest wolna i można spokojnie podróżować po świecie, w tamtych czasach był to bilet w jedną stronę. Nikt w najśmielszych snach nie przypuszczał wtedy, że komunistyczny system runie. Nie wiedziałem, czy kiedykolwiek do Polski powrócę. Dlatego los emigrantów stał mi się tak bliski i chcę o nim mówić w swojej sztuce, bohaterowie naszej historii i historii świata to w większości emigranci, w bólach tęsknoty za zniewolonym krajem dokonywali wielkich czynów. Dawali przykład, tworzyli nieśmiertelne arcydzieła: Chopin, Kościuszko, Puławski, Mickiewicz, Słowacki, Norwid, Paderewski, Sienkiewicz, Modrzejewska, Maria Curie - Skłodowska, Pola Negri, Czesław Miłosz, Hłasko, Polański… Lista jest bardzo długa. Czym jest więc emigracja? Wygnaniem? Poszukiwaniem? Degradacją? Awansem? Co czyni z sercem? Z pamięcią? Energią kreatywną? Tęsknotą? „Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba Podnoszą z ziemi przez uszanowanie Dla darów Nieba… Tęskno mi, Panie…” – Norwid. W każdym ze swoich projektów od czasu emigracji, dotykam losu pielgrzymujących po świecie odszczepieńców, galerników wrażliwości, których los wyrzucił z domowego ciepła, odciął od znajomego języka.

J.K.: – I wreszcie nadszedł czas, aby porozmawiać o Norwidzie. Monodram profesora Kazimierza Brauna pt. „Powrót Norwida” w twojej reżyserii i wykonaniu w listopadzie 2022 r. na Festiwalu United Solo w Nowym Jorku otrzymał nagrodę Best New York Premiere. To szczególny spektakl o osamotnieniu, bo w osamotnieniu się rodził. Powstał podczas pandemii. O jego stworzeniu mówisz: „Norwid przyszedł do mnie właśnie tak, z westchnień, z mocy samotności, z ciszy i skupienia, z szeptów fal oceanu, nad którym przechadzałem się co dzień, rozmawiając z nim, wsłuchując się w jego myśli, sens istnienia, bicie serca i w cały wszechświat. Kto kogo reżyserował? On mnie, czy ja jego? Nie wiem. Było nas dwóch”. Okazuje się, że bardziej lub mniej świadomie, Norwid, którego odszukałeś i stworzyłeś w sobie na nowo przekazuje ci historię, jakże bliską twojemu sercu, twoim własnym przeżyciom związanym z opuszczeniem ojczyzny i tęsknotą za nią. I jak zauważa twoja żona: „To twój autobiograficzny monodram”. Powiedz nam proszę, jaki jest Norwid, który przemówi do nas z desek Lubuskiego Teatru?

M.P.: – „To wielka literatura, w której powiedziane zostało wszystko, co wciąż jest dla nas najistotniejsze. To, co Norwid mówił na każdy temat w XIX wieku, pozostaje aktualne w wieku XXCI” – Czesław Miłosz, laureat literackiego Nobla 1980 r. Norwid, który powróci do Polski na deskach w Zielonej Górze, będzie współczesny do bólu. Jego słowa brzmieć będą jakby napisał je wczoraj, nie 200 lat temu. Powróci do was odrzucony wizjoner, który powstał ze współczesnego śmietnika, spod mostu i jakimś cudem trafił na scenę, pod fortepian Chopina, z którym rozpocznie swój dialog. Słowo, ruch i muzyka pulsować będą emocją i myślą w dźwiękowej rzeczywistości. Norwid zachwyci i przerazi, bezkompromisowym pazurem obnaży prawdę o świecie, miłości, narodzie, emigracji, polityce, społeczeństwie, krytyce i maskach, za którymi ukrywa się współczesny człowiek. W duchowej i materialnej rzeczywistości opowie o stanie umysłu politycznego wygnańca, przeklętego artysty, wprowadzi widza w świat skrajnych napięć, buntu i żarliwej intelektualnej polemiki. Geniuszem poezji doda nam otuchy, najpiękniejszymi utworami muzyki klasycznej rozjaśni norwidowską kompleksowość, porwie i zaskoczy estetycznym radykalizmem.
Uważany za geniusza, doceniony dopiero po śmierci, pochowany we wspólnym grobie w Paryżu, w biedzie i w opuszczeniu, dzisiaj powraca do was jako nieśmiertelny, specjalnie na jeden występ z Los Angeles. Nie przegapcie tej okazji.

***

Kiedy dyrektor Lubuskiego Teatru opowiada nam o tym jak bardzo cieszy się, że ten spektakl trafi do Zielonej Góry mówi też o innym, bardziej osobistym, akcencie tego przedstawienia:

Dla wszystkich tych, którzy kochają fantastyczne aktorstwo, którzy kochają znakomity tekst i którzy kochają refleksje to będzie prawdziwa uczta. Powrót Norwida to pokłon złożony przede wszystkim samemu Norwidowi. Napisany przez Kazimierza Brauna, kolejnego emigranta. A pan Kazimierz Braun to jest legendarny, były dyrektor Teatru Współczesnego we Wrocławiu gdzie dyrektor Czechowski debiutował (uśmiecha się) i to był mój pierwszy dyrektor, który został wyrzucony z teatru przez ówczesną władzę.
Przy mojej pierwszej głównej roli na trzeciej próbie generalnej przyszli smutni panowie w szarych garniturach i powiedzieli, że ten spektakl, a to było "Nienasycenie" Witkacego, narusza przyjaźń polsko-radziecką. I tak się skończyła kariera dyrektora Kazimierza Brauna w Polsce. Wyjechał do Stanów. Pisze teksty. I napisał fantastyczny tekst o Norwidzie. "Powrót Norwida" (...) Marek Probosz zagrał go na Broadway'u, wielokrotnie w Stanach Zjednoczonych. Posypały się nagrody. Wreszcie udało się go namówić na przyjazd do Polski. I przyjeżdża tylko po to, żeby zagrać ten jeden, jedyny, spektakl. Tylko dla państwa. Nie przegapcie tego!

Odwiedź nasz serwis specjalny: "Winobranie 2023"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Winobraniowe Spotkania Teatralne. Marek Probosz z USA w Zielonej Górze - wywiad - Zielona Góra Nasze Miasto

Wróć na krosnoodrzanskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto