Sama skromnie jeszcze nie nazywa się pełnoprawną i profesjonalną przedstawicielką bikinii fitness, bo w przeszłości... brała udział tylko w jednych zawodach! Być może historia potoczyłaby się inaczej, gdyby nie prywatne sprawy. Ale od początku. Jak historia z tego typu treningiem się zaczęła?
- Wszyscy myślą, że niedawno rozpoczął się szał na fitness. Ja zaczęłam swoją przygodę z siłownią 10 lat temu - opowiada Kinga Didyk. - W 2009 roku po raz pierwszy pojawiłam się na siłowni. Kompletnie zielona. Nie wiedziałam za bardzo co robić.
Bikini fitness to sport sylwetkowy, odłam kulturystyki. To bardzo intensywne treningi na siłowni, dźwiganie ciężarów ale z zachowaniem tej subtelności i kobiecości.
Szybko jednak zapałała miłością do treningów i udoskonalania swojego ciała. Najpierw radziła się innych, później zaczęła sama pogłębiać wiedzę. - Miałam rozpisane treningi, dietę przez pana Jacka z jednej z zielonogórskich siłowni, do dnia dzisiejszego jestem mu bardzo wdzięczna. Wszystko z zamiarem startu w zawodach - przypomina.
Z planów musiała zrezygnować, przynajmniej na jakiś czas. - Moje życie się zmieniło, zostałam mamą, więc pojawiły się inne priorytety - mówi z uśmiechem Kinga.
Galeria zdjęć: