MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Lubuskie pod względem pensji w ogonie kraju. Gorzej w Gorzowie, niż w Zielonej Górze. Dlaczego zarabiamy za mało? Czy to się zmieni?

Eliza Gniewek-Juszczak
Eliza Gniewek-Juszczak
Wideo
od 12 lat
Ponad 7200 zł to przeciętne zarobki brutto w województwie lubuskim. Brzmi świetnie? A to końcówka polskiej listy. Prawie wszędzie zarabia się lepiej. Tylko, kto u nas naprawdę ma taką pensję? I kiedy pozostali będą tyle dostawać za pracę?

Kiedy Lubuszanie słyszą o średnich zarobkach, wielu się denerwuje, bo „kto tyle zarabia?”, „i dlaczego ja tyle nie mam?”. – Proszę podać adres firmy, jutro pakuję manele i wracam do Polski – komentuje pani Wioletta, która za pracą wyjechała do Drezna. Zastępca dyrektora Urzędu Statystycznego w Zielonej Górze Robert Wróbel też się denerwuje, kiedy słyszy takie wiadomości w mediach. Wyjaśnia, że odbiorcy są wprowadzani w błąd, bo przeciętne zarobki brutto dotyczą pracowników firm, zatrudniających 10 i więcej osób.

– Nie można porównywać tych wynagrodzeń z wynagrodzeniami osób, które pracują w małych sklepach osiedlowych, na targowiskach, czy prowadzą jednoosobowe firmy z różnego obszaru – stwierdza i wyjaśnia, czym jest miesięcznie przeciętne wynagrodzenie: – To stosunek sumy wynagrodzeń osobowych do przeciętnego miesięcznego zatrudnienia. Wynagrodzenie osobowe to nie tylko to zasadnicze. Ma też wiele innych elementów składowych takich, jak premie uznaniowe, motywacyjne, nagrody jubileuszowe, odprawy emerytalno – rentowe, ekwiwalenty za pracę w godzinach nocnych lub nadliczbowych. Ono pokazuje pewne tendencje, jakie zachodzą w sektorze przedsiębiorstw

.

Zarabiamy więcej, a jednak mało

Przeciętne miesięczne wynagrodzenie za kwiecień w Lubuskiem wyniosło ponad 7200 zł, to o ponad 11 procent więcej w porównaniu z analogicznym miesiącem w roku ubiegłym i 0,7 więcej niż miesiąc wcześniej. Wielu pamięta te zarobki: 3018 zł w Zielonej Górze, 2959 zł w Gorzowie. Takie były średnie pensje brutto w lubuskich stolicach w marcu 2013 roku. Urosły przez ten czas o ponad 100 procent.

Wpływ na wzrost rok do roku miał m.in. znaczący wzrost minimalnego wynagrodzenia od stycznia bieżącego roku. Nina Kowalonek, zastępca dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Zielonej Górze zauważa, że od pewnego czasu nie ma tak, jak zazwyczaj bywało, że pracodawcy przede wszystkim oferowali minimalne wynagrodzenie. Teraz często oferty pensji są wyższe. Pracodawcy informują też o widełkach w zarobkach, które zależą do kwalifikacji i doświadczenia. Ale porównanie z ofertami z innych województw, rzeczywiście wypada na naszą niekorzyść.

Za Zieloną Górą tylko Gorzów i Białystok

Niższe przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw niż w naszym regionie odnotowano tylko w pięciu województwach w kraju, a mianowicie w warmińsko-mazurskim, podkarpackim, świętokrzyskim, lubelskim i podlaskim, w którym wynosi ok. 6820 zł brutto. Dla porównania w Mazowieckiem, gdzie zarobki są najwyższe, jest to ponad 9,5 tys. zł.

– Nie jest tajemnicą, że województwo lubuskie nigdy nie należało i nie należy do prymusów pod względem wysokości przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia – potwierdza dyrektor Wróbel.

Jeśli spojrzeć na miasta wojewódzkie, to nasze stolice wypadają słabo. W Gorzowie jest gorzej niż Zielonej Górze. Różnica jest znaczna. Średnie zarobki 7480 zł i ponad 6600 zł – na niekorzyść Gorzowa. Ale np. w budownictwie lepiej się zarabia w Gorzowie, a w Zielonej Górze np. lepiej w informacji i komunikacji. Najsłabsze pensje odnotowuje branża zakwaterowanie i gastronomia.
Na liście stolic najsłabiej zarabiających za Zieloną Górą oprócz Gorzowa, jest jeszcze tylko Białystok (niewiele ponad 6,6 tys. zł brutto).
Największe zarobki w stolicach województw są w Krakowie, Warszawie i Gdańsku (ponad 10 tys. zł brutto).
Dyrektor Kowalonek zwraca uwagę na wyższe koszty życia w tych miastach, w których są wyższe pensje. To podkreśla też Jarosław Nieradka, wiceprzewodniczący Organizacji Pracodawców Ziemi Lubuskiej i przedsiębiorca: – Koszty życia w Zielonej Górze czy Gorzowie są niższe, zatem mniej zarabiamy, ale też mniej wydajemy.
Ale czy to jest pocieszeniem dla pracowników?

Jest, jak jest. Ale dlaczego właśnie tak?

Pewnie kogo by nie zapytać, odpowie, że zarabia za mało. Dlaczego tak jest w naszym regionie?
– Wynika to w głównej mierze z rynku. Pracodawcy dopasowują się do rynku regionalnego i potrzeb. Wpływ na średnią pensję ma m.in. skala zatrudnienia w zawodach wysoko wyspecjalizowanych i problemy z dostępnością wysoko wykwalifikowanych pracowników. Analizując rozwój np. woj. pomorskiego, możemy stwierdzić, że tam wynagrodzenia ze względu na to, jakie firmy są tam usytuowane i jakich fachowców potrzebują, siłą rzeczy będą wyższe niż w tak małym województwie, jak Lubuskie. Nie mamy mocnej specjalizacji ani branż, w których to wynagrodzenie jest motorem napędowym wzrostu płac w regionie – tłumaczy R. Wróbel.
Dr Zbigniew Binek, adiunkt w Instytucie Ekonomii i Finansów, Katedrze Ekonomii Międzynarodowej i Analiz Rynkowych Uniwersytetu Zielonogórskiego wyjaśnia, że obecność nowoczesnych technologii daje szanse na większe zarobki. Im więcej zachodnich inwestorów, tym zwiększa się konkurowanie o pracownika.

– Ale dla lokalnych firm, pojawianie się inwestorów zagranicznych może być uciążliwe. Dzisiaj pracownik może pójść do tego, kto lepiej będzie płacił. Nie ma idealnego rozwiązania dla wszystkich. Im więcej inwestorów, tym więcej ofert pracy, tym bardziej praca może być atrakcyjna – tłumaczy.

Adiunkt UZ przyznaje, że w województwie lubuskim Zielona Góra jest ośrodkiem nr jeden. – Ale nie ukrywajmy, nie jesteśmy konkurencją dla woj. wielkopolskiego czy dolnośląskiego. Trzeba znać swoje miejsce w szeregu – dodaje.
Podobnie temat widzi przedstawiciel OPZL.– Wynagrodzenia w Lubuskiem są bezpośrednio związane z rozwojem gospodarczym naszego regionu. Konkurencja o pracownika na rynku pracy jest u nas mimo wszystko mniejsza niż w rozwiniętych gospodarczo dużych aglomeracjach. Dlatego zarabiamy mniej niż we Wrocławiu, Warszawie, na Śląsku czy w Trójmieście – wyjaśnia.

Kiedy będzie lepiej?

Dyrektor Nina Kowalonek podkreśla, że bliskość zachodniej granicy daje w Lubuskiem ułatwiony dostęp do wyższych zarobków w Niemczech, z czego korzysta wiele osób. Np. pani Wioletta, która zareagowała na naszą wiadomość na Facebooku. – To się przekłada na to, że lokalnym pracodawcom trudniej znaleźć pracowników wykwalifikowanych. Żeby ich zatrzymać, wydawałoby się, że powinni oferować jeszcze wyższe wynagrodzenia, ale w porównaniu z innymi ośrodkami, tak się nie dzieje – tłumaczy N. Kowalonek.

Dr Binek przekonuje, że wykształcone osoby mogą liczyć na większe wynagrodzenie, jeśli jest ono dopasowane do tego, co się dzieje na rynku.

– Jeszcze parę lat mówiło się, że po informatyce pracy jest mnóstwo, dzisiaj coraz więcej zarobków przejmuje sztuczna inteligencja. Rynek pracy trzeba cały czas monitorować. Uniwersytet Zielonogórski bardzo dobrze to robi. Wprowadza coraz więcej kierunków. Wykwalifikowani pracownicy dopasowani do ryku pracy to szansa, że zarobki będą większe. Ale nie oszukujmy się, konkurencją dla Berlina, Poznania, czy Wrocławia są większe ośrodki niż Zielona Góra. Inwestor tam będzie szukał miejsca, tam też będzie więcej absolwentów. Ale, jeśli coraz więcej młodych ludzi będzie wybierać Uniwersytet Zielonogórski i oni będą chcieli zostawać u nas, jak będą właściwe warunki, wtedy będą też zarobki wyższe – wyjaśnia pracownik naukowy UZ.

Rynek pracy zmieni się niewyobrażalnie

Dr Binek uważa też, że wykwalifikowanym pracownikom będzie się płaciło za kreatywność. – Kiedyś inwestorzy przychodzili na dany teren, żeby mieć taniego pracownika. Dzisiaj docenia się pomysłowość, przedsiębiorczość i kreatywność. Kiedyś ludzie trzymali się pracy, dzisiaj młodzież patrzy nie tylko na same zarobki, ale liczy się satysfakcja z pracy. A jeśli się taką pracę ma, to też lepiej się taką pracę wykonuje. Wzrastają wtedy efekty i rosną zarobki – mówi Zbigniew Binek.

Jarosław Nieradka widzi niebezpieczeństwo w podnoszeniu płacy minimalnej.

– Wyzwaniem dla wielu przedsiębiorców, zwłaszcza tych najmniejszych, jest znaczące podnoszenie płacy minimalnej. Pomysł, aby wynosiła ona 60 proc. średniego wynagrodzenia, czyli na dziś ok. 5000 brutto jest bardzo szkodliwy. Różny jest bowiem poziom płac w zależności od województw czy nawet powiatów. Tymczasem nawet w najsłabszych gospodarczo województwach, pracodawca będzie zobowiązany do wypłacenia takiego wynagrodzenia, niezależnie od branży, w której działa, czy efektywności pracownika. I tak świeżo przyjęty pracownik będzie zarabiał tyle samo, co jego kolega z kilkunasto- czy kilkudziesięcioletnim stażem pracy. Takie spłaszczenie struktury zarobków szkodzi przedsiębiorstwom, ale też samym pracownikom – tłumaczy Jarosław Nieradka.

Dr Zbigniew Binek podkreśla, że trzeba się nastawić na coraz więcej zmian związanych z pracą. Na pewno w niektórych branżach będzie obowiązywał czterodniowy tydzień pracy. Coraz więcej obowiązków będą przyjmowały roboty, a pieniądze z ich opodatkowania będą stanowić bezwarunkowy dochód podstawowy, do którego będzie można dorobić, lub nie, jeśli nie będzie miało się takich chęci.

– Nikt do końca dzisiaj nie wie, jak to będzie. Świat przyspiesza. Młodzi ludzie inaczej patrzą na pracę. Od kiedy weszliśmy do Unii Europejskiej dosyć mocno przyspiesza rozwój naszego regionu. Stajemy się coraz bardziej docenianym miejscem do życia. Praca to jedno, ale liczy się też poczucie bezpieczeństwa. Dzisiaj wychodząc na ulicę, nie ma obaw, że ktoś na nas napadnie. Doceniajmy to, co mamy i próbujmy się rozwijać dalej – radzi zielonogórzanin.

Czytaj też:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krosnoodrzanskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto