MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Mikołaj Woźniak nie wyobraża sobie życia bez muzyki, czyli po sukces z Zielonej Góry do Bazylei

Leszek Kalinowski
Leszek Kalinowski
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Mikołaj Woźniak - pochodzący z Zielonej Góry pianista - jest laureatem wielu konkursów ogólnopolskich i międzynarodowych. Rozwija się jako solista i kameralista, a jego plany koncertowe zaprowadziły go na sceny całego świata. Aktualnie studiuje w szwajcarskiej Bazylei.

Jego przygoda z muzyką na poważnie rozpoczęła się w wieku 8 lat, kiedy to został uczniem Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Zielonej Górze. Jak dziś przyznaje, miał wielkie szczęście, że trafił pod skrzydła wspaniałej nauczycielki Aleksandry Fudali - Matusewicz. To właśnie w zielonogórskiej szkole poznał świat muzyki klasycznej.

Zainteresowanie szybko przerodziło się w pasję, którą po wielu latach odczuwa podczas codziennej pracy.

Mikołaj Wożniak: Fortepian i gitara

Początkowo grał na dwóch instrumentach: fortepianie i gitarze. Zdarzało się, że w jednym miesiącu jechał na konkurs gitarowy i fortepianowy. I na obu nastolatek wypadał znakomicie. Lista jego sukcesów, związanych z grą na obu instrumentach muzycznych, była długa. Zarówno na ogólnopolskich jak i międzynarodowych konkursach i festiwalach. W końcu trzeba się było zdecydować na jeden z dwóch instrumentów muzycznych. Skupił się więc na fortepianie.

Największą satysfakcję sprawiają mu koncerty dla publiczności. Do dziś wspomina ten w Filharmonii Gorzowskiej. Koledzy i koleżanki z Zielonej Góry przyjechali pełnym autokarem, posłuchać jak Mikołaj gra. Na scenie towarzyszyła mu Niemiecko-Polska Orkiestra Młodzieżowa. To z inicjatywy prof. Macieja Ogarka i prof. Bartłomieja Stankowiaka Mikołaj mógł regularnie występować z orkiestrą już jako trzynastolatek.

Na pewno wielkim przeżyciem był wyjazd do Kairu, gdzie w 2018 roku zadebiutował z egipską Narodową Orkiestrą Symfoniczną wykonując pierwszy koncert fortepianowy Ludwiga van Beethovena.

- Występy z orkiestrami w tak młodym wieku były dla mnie ogromnym przeżyciem. Oprócz tego ile mogłem się dzięki temu nauczyć… To chyba wtedy zacząłem wierzyć, że bycie profesjonalnym jest naprawdę możliwe. Dużym wyróżnieniem było to, że do Kairu zostałem ponownie zaproszony cztery lata później – podkreśla zielonogórznin.

Bez Zielonej Góry nie byłoby Krakowa. Bez Krakowa nie byłoby Bazylei

Z czasem Mikołaj postanowił kontynuować artystyczną edukację w Państwowej Szkole Muzycznej II stopnia im. Władysława Żeleńskiego w Krakowie.

- Rodzice nie byli tym faktem zachwyceni, chyba woleli, żebym pozostał w Zielonej Górze. Ale jak każdy młody człowiek chciałem się wyrwać z domu – opowiada Mikołaj. - Jak zawsze mogłem liczyć na ich wsparcie.
Edukację ogólnokształcącą kontynuował jednak w rodzinnym mieście. Tu też zdał maturę.
W Krakowie jego nauczycielką była prof. Olga Łazarska. Wiedział, że znów jest szczęściarzem. Bo znalazł się pod opieką wybitnego pedagoga.

- Dziś wiem, że nie byłoby Krakowa bez Zielonej Góry i nie byłoby Bazylei, gdzie obecnie studiuję, bez Krakowa. Wszystkie te miejsca i etapy w życiu wynikają jeden z drugiego i jestem wdzięczny, że tak udało się to poukładać – przyznaje Mikołaj. I przypomina sobie, że początki w Krakowie nie były łatwe. Także od strony codziennych obowiązków. Trzeba było nauczyć się prać, zadbać o zakupy itd. Ale jak sam przyznaje, to była dla niego prawdziwa lekcja życia. Choć początkowo bilet na pociąg relacji Kraków – Zielona Góra kupował co tydzień.

Będąc uczniem krakowskiej szkoły także wygrywał konkursy, ale jak zauważa, nie to było najważniejsze, lecz jego udział w zespołach kameralnych.

- W środowisku młodych pianistów często patrzy się na muzykę kameralną jak na drugą ligę. A tymczasem wszyscy najwięksi soliści grają kameralistykę – podkreśla pianista. - Każdy chce zostać wielkim solistą, żeby “zacząć” grać kameralistykę. To paradoks! Muzyka kameralna jest punktem wyjścia do nauki słyszenia siebie w większej przestrzeni niż moje 88 klawiszy.

Nie został zaproszony na przesłuchania do Akademii Muzycznej w Bazylei

- Po zagraniu recitalu dyplomowego w Krakowie, nie byłem pewny gdzie znajdę miejsce, w którym mógłbym rozwijać, wykonując repertuar, który sprawia mi najwięcej artystycznej satysfakcji wśród ludzi, którzy podzielają moje zainteresowania. Równocześnie poszukiwałem miejsca, które zmieni mój sposób postrzegania muzyki i bycia muzykiem. W ostatni dzień przed terminem wysyłania zgłoszeń zaaplikowałem do klasy profesora Claudio Martineza Mehnera na Musikakademie w Bazylei. Była to dość impulsywna decyzja i zamykając laptopa, już zakładałem, że nic z tego nie będzie – przypomina sobie zielonogórzanin.

Mikołaj po pewnym otrzymał informację z uczelni, że nie zostaje zaproszony do kolejnego etapu – przesłuchań.
- No cóż, samo życie. Nie dostałem się – pogodziłem się z tym i szukałem innego planu – opowiada młody pianista. - Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że jednak zostałem przyjęty.

Po prostu nie każdy kandydat musi przejść przez etap przesłuchań. Komisji wystarczają czasem nagrania i dotychczasowe osiągnięcia danej osoby, by wręczyć jej indeks uczelni.

W Szwajcarii grono Polaków jest spore, więc jak mówi Mikołaj, są dni, że rozmawia się wyłącznie po polsku. Z tego powodu na samym początku mógł liczyć na dużą pomoc w włączenie się w środowisko muzyczne Bazylei:

-To wsparcie rodaków jest naprawdę ważne, zwłaszcza na początku, kiedy trzeba załatwić różne formalności, a do tego język niemiecki jest nieco inny od szwajcarskiego niemieckiego - zauważa pianista. Studia w Szwajcarii nie są bardzo drogie, to nie Stany Zjednoczone. Są też stypendia, choć to, że Szwajcaria nie jest w Unii Europejskiej, powoduje, że sam początek formalnie może być dość trudny… Wysokie są koszty życia, ale trzeba sobie z tym poradzić.

Jeden z 12 na Oxford Piano Festival

- W Bazylei nabrałem więcej regularności scenicznej. Moja współpraca z profesorem przebiega lepiej niż mógłbym sobie wymarzyć. Jednocześnie mogę kontynuować mój duet z polskim wiolonczelistą Michałem Balasem, który również studiuje w Bazylei – wspomina Mikołaj. - Michała poznałem w… Hamburgu, na kursie, pomimo tego że chodziliśmy do tej samej szkoły muzycznej w Krakowie. Z czasem wpadliśmy na pomysł, by zagrać coś razem i tak rozpoczęła się nasza współpraca, która trwa do dziś. Nasz duet jest również punktem wyjścia do większej współpracy. W Polsce występujemy i nagrywamy ze skrzypkiem Wojciechem Niedziółką w ramach Tria.

Po roku studiów w Bazylei Mikołaj został wybrany jako jeden z dwunastu pianistów z całego świata do udziału w Oxford Piano Festival. W jego kalendarzu liczba występów, nagrań i codziennych wyzwań bez przerwy rośnie. Z każdym kolejnym miesiącem tempo pracy i wymagania są wyższe, a co za tym idzie nieuniknione zmęczenie.

Muzycy też narażeni są na kontuzje

Młodzi muzycy muszą dbać o kondycję fizyczną. Bo ćwiczenia przy fortepianie czy innym instrumencie, koncerty to nie tylko wysiłek, ale i obciążenie dla kręgosłupa.
Granie na fortepianie to nie jest czynność obciążająca sama w sobie, ale jak 4-7 godzin dziennie się gra i do tego organizm na scenie reaguje na stres… - mówi Mikołaj. - Może dziwnie to brzmi, że muzycy narażeni są na kontuzje, ale tak jest. Żadna z pozycji muzyka to nie jest naturalna pozycja dla człowieka. O ten aspekt musimy dbać sami, ale uczelnia nam też pomaga. Na pierwszym roku miałem też zajęcia, dotyczące anatomii, fizjologii człowieka. Możliwe są również indywidualne konsultacje w fizjoterapeutą. Uważam również, że jednym z kluczowych elementów jest praca z psychologiem szczególnie na samym początku muzycznej drogi. W wieku kilkunastu lat każdy próbuje zrozumieć siebie i swoje otoczenie. To samo w sobie nie jest łatwe. Jeśli dołożymy do tego występy sceniczne, konkursy, oczekiwania i dużą ilość czasu poświęconą na ćwiczenie samemu to okres dojrzewania może być dość trudny. Na każdego dojrzałego muzyka na scenie przypada cała grupa osób, które przez różnego rodzaju pomoc sprawiły, że ten jeden godzinny recital brzmi tak jak brzmi. Kluczowy jest również odpoczynek.

W Zielonej Górze najlepiej się odpoczywa

Zielonogórzanin podkreśla, że położenie jego rodzinnego miasta jest bardzo dobre. Bo z Bazylei do Zielonej Góry przez Berlin leci się prawie tyle czasu, co zajmowała mu podróż pociągiem z Krakowa.

- U siebie najlepiej się odpoczywa. Oczywiście podczas spotkań z rodzicami, dziadkami, z przyjaciółmi ze szkoły – opowiada młody muzyk. - Ten kontakt z ludźmi jest bardzo ważny. Dbamy o nie też na studiach, bo ekipa jest tu międzynarodowa. Ten kulturowy tygiel powoduje, że stajemy się jeszcze bardziej otwarci, ciekawi różnorodności i ta różnorodność nas inspiruje.

Mikołaj Woźniak kończy drugi rok studiów licencjackich. Po trzech latach, kolejne dwa – magisterskie. A co potem?
- Nie mam pojęcia, ale nie wyobrażam sobie życia bez muzyki – przyznaje.

W Polsce w najbliższych miesiącach będzie można usłyszeć Mikołaja na Festiwalu Emanacje organizowanym przez Europejskie Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego i na VIII Festiwalu Pianistycznym im. Artura Rubinsteina w Łodzi.

Przeczytaj także:

Zobacz wideo - duet Woźniak - Balas:

emisja bez ograniczeń wiekowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Mikołaj Woźniak nie wyobraża sobie życia bez muzyki, czyli po sukces z Zielonej Góry do Bazylei - Gazeta Lubuska

Wróć na krosnoodrzanskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto